Hiszpański pod palmami. Albo przez internet
Jest przepiękny dzień. Gorąco, słonecznie, ocean mieni się wszelkimi odcieniami błękitu. Znalazłyśmy sobie spory kawałek cienia, pod palmami, tuż obok deptaku. Piasek przesypuje się na stronach książki do gramatyki, wciska się między czasowniki nieregularne i liczebniki. Omiatam wzrokiem tę scenę: plażę, liście palm nad głową, okrągłą narzutę, na niej nasze kubki z kawą, kilka podręczników, Uczennicę, która właśnie opowiada mi, jak minął jej dzień, podczas gdy podsuwam jej przydatne zwroty i słówka. Nigdy nie przypuszczałam, że praca, bo de facto jestem w pracy, może być tak szalenie przyjemna.
Moja Uczennica mieszka w Hiszpanii już od jakiegoś czasu, zdążyła się co nieco osłuchać z językiem. Daję jej miesiąc, żeby zaczęła w miarę płynnie mówić. Tymczasem pierwsze efekty widać po czterech lekcjach:
– Nawet ostatnio zadzwoniłam gdzieś przez telefon zamówić jedzenie albo byłam w piekarni i spokojnie sobie poradziłam. Nie mam już tego strachu, jak to powiedzieć. I faktycznie trochę więcej rozumiem – opowiada mi.

Przypomina mi tym samym moje początki w Hiszpanii ponad osiem lat temu, moją ekspresową naukę języka, bo przyjechałam, nie mówiąc nic i potrzebowałam natychmiast znaleźć pracę, żeby się utrzymać. Oczywiście pomogło mi moje filologiczne wykształcenie, umiejętność spojrzenia na język jak na swoistą konstrukcję, która rządzi się określonymi prawami. Trzeba wiedzieć, na co w pierwszej kolejności położyć nacisk, żeby zacząć mówić i komunikować się. Rozłożyłam więc hiszpański na czynniki pierwsze i zabrałam się do nauki. Pierwszą rozmowę kwalifikacyjną miałam po miesiącu nauki.
Oczywiście, proces nabywania języka będzie inny dla kogoś, kto zamieszkał w kraju hiszpańskojęzycznym i dla kogoś, kto mieszka w Polsce lub gdziekolwiek indziej. Jasne, że to wspaniała możliwość móc się osłuchiwać codziennie w zwykłych, życiowych sytuacjach, ale od samego słuchania nie zacznie się od razu mówić. Przy odpowiedniej nauce, będąc w Hiszpanii, można zacząć mówić po miesiącu, zaś będąc w Polsce, po trzech, czterech miesiącach. Mam tu na myśli konwersacje, rozmowę, a nie budowanie pojedynczych zdań.
Najważniejszy jest jednak indywidualny cel każdego ucznia, to, czy chce szybko znaleźć pracę w Hiszpanii, móc się porozumiewać, będąc na wakacjach lub w podróży, zdać egzaminy językowe. Gdy cel jest jasno określony, można już z łatwością dobrać sposób oraz metody nauki.
I nie bać się mówić. Popełniać błędy, gafy, śmiać się z nich. Każdy z nas, kto biegle mówi po hiszpańsku i z czasem stał się dwujęzyczny, ma na koncie długą listę zabawnych pomyłek.
Jeśli chcecie się zapisać na lekcje hiszpańskiego na żywo lub online, wyślijcie wiadomość na ratunkumieszkamwraju@gmail.com, w tytule wiadomości wpisując: „lekcje hiszpańskiego”.
A tu poczytacie o zabawnych językowych wpadkach:
4 thoughts on “Hiszpański pod palmami. Albo przez internet”
czytam dzisiejsze wiadomości i nie wierzę. Nie wierzę że nie ma już z nami Edyty. Co się stało?
Właśnie trafiłam na informację, która mnie sparaliżowała…nie wierzę….
Edytka napisz prosze ze jestes i wszystko jest oki!!
Też mi trudno w to uwierzyć. Za wcześnie. Wyrazy współczucia dla najbliższych…